Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0193.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Lecz Zbyszko, zamiast odpowiedzieć, wyprostował się nagle w kulbace, wziął się w boki, głowę zadarł i huknął całą siłą piersi:

Płakałem-ci bez noc, płakałem i zrana,
Gdzieś mi się podziała, dziewucho kochana!
Nic mi nie pomoże, choć oczy wypłaczę,
Bo ciebie, dziewczyno nigdy nie zobaczę.
Hej!...

I to „hej!“ runęło po lesie, odbiło się o pnie przydrożne, wreszcie ozwało się dalekiem echem i ucichło w gęstwinach.
A Maćko pomacał się znów po boku, w którym ugrzęzło niemieckie żeleźce i rzekł stękając trochę:
— Drzewiej ludzie byli mądrzejsi — rozumiesz?
Po chwili jednak zamyślił się, jakby sobie przypominając jakieś dawne czasy i dodał:
— Chociaż poniektóry bywał i drzewiej głupi.
Ale tymczasem wyjechali z boru, za którym ujrzeli szopy gwarków, a dalej zębate mury Olkusza, wzniesione przez króla Kazimierza, i wieżę fary, zbudowanej przez Władysława Łokietka.

IV.

Kanonik od fary wyspowiadał Maćka i zatrzymał ich gościnnie na nocleg, tak, żę wyjechali dopiero nazajutrz rano. Za Olkuszem skręcili ku Szląskowi, którego granicą mieli wciąż jechać aż do Wielkopolski. Droga szła po większej części puszczą, w której pod zachód słońca odzywały się często, podobne do podziemnych grzmotów ryki