Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0201.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

świerzop dobrych ze źrebięty. Niejeden mi się jeszcze o Jagnę pokłoni, nie bój się!
Zbyszko chciał odpowiedzieć: „Ale nie ja!“ lecz Zych ze Zgorzelic począł sobie znów pośpiewywać:

Ja wam się do kolan nagnę,
A wy za to dajcie Jagnę.
Bogdaj was!

— Wam zawsze wesołość i śpiewanie w głowie — zauważył Maćko.
— Ba, a cóż błogosławione dusze w niebie robią?
— Śpiewają.
— No, to widzicie! A potępione płaczą. Wolę ja iść do śpiewających, niż do płaczących. Święty Pioter też powie tak: „Trzeba go wpuścić do raju, bo inaczej będzie jucha i w piekle śpiewał, a to nie przystoi.“ Patrzcie, świta już.
I rzeczywiście czynił się dzień. Po chwili wyjechali na szeroką polanę, na której było już wcale widno. Na jeziorku, zajmującem większą część polany, jacyś ludzie łapali ryby, ale na widok zbrojnych mężów, porzucili niewód i wypadłszy z wody, pochwycili co prędzej za osęki, za drągi i stanęli w groźnej postawie, gotowi do bitki.
— Wzięli nas za zbójów — rzekł, śmiejąc się Zych. — Hej, rybitwy! a czyiście wy?
Tamci stali jeszcze czas jakiś w milczeniu, spoglądając nieufnie, nakoniec jednak starszy między nimi, rozpoznawszy rycerzy, odrzekł:
— Księdza opata z Tulczy.