Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0224.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— E, ktoby się ta ich bał. Póki cię nie zabiją, to czegóż się bać, a jak cię zabiją, to już i nie czas na strach. Bojałem się onych pogańskich bożków, czyli djabłów. Po lasach to podobno tego, jak mrowia.
— A gdzież mają siedzieć, kiedy im bóżnice popalili?.. dawniej mieli dostatek, a teraz jeno grzybami i mrówkami żyją.
— Widziałeś ich?
— Ja sam nie widziałem, ale słyszałem, że ludzie widzieli... Wysunie ta poniektóry kosmatą łapinę i z za drzewa potrząsa nią, żeby mu co dać.
— Powiadali to samo Maćko — ozwała się Jagienka.
— A jakże! prawił ci i mnie o tem w drodze — dodał Zych. — No, nie dziwota! Przecie i u nas, choć kraj dawno krześcijański, czasem się coś po bajorach śmieje.
Poczem zwrócił się do Zbyszka:
— Ale możebyś się odpasał i trochę sobie zaśpiewał?
— Zaśpiewajcie wy, bo już widzę, że zdawna macie ochotę, ale może panna Jagienka zaśpiewa?
— Będziem po kolei śpiewali — zawołał uradowany Zych. — Jest też w domu pachołek, który nam do wtóru na drewnianej fujarce zapiska. Wołać pachołka!
Zawołano pachołka, który siadł na zydlu i włożywszy „piszczkę“ w usta, a następnie rozsta-