Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0261.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

uszy jej stały się różowe, i odrzekła ogromnie zmieszana:
— Bom widziała...
— Strzeż-że się, by cię przypadkiem nie ustrzelił; musiałabyś się długo goić...
Na to rybałtowie, pątnik i klerycy wybuchnęli jednym gromkim śmiechem, od którego Jagienka stropiła się do reszty, tak, że opat ulitował się nad nią i podniósłszy ramię, ukazał jej olbrzymi rękaw swej sukni!
— Pochowaj się, dziewucho, bo ci krew z jagód tryśnie.
Tymczasem Zych usadził Maćka na ławie i kazał przynieść wina, po które skoczyła Jagienka.
Opat zwrócił oczy na Zbyszka i począł tak mówić:
— Dość krotochwil! Nie dla sromoty ja cię do dziewki porównał, jeno z wesołości dla twojej urody, której i niejedna dziewka mogłaby pozazdrościć. Ale wiem, żeś chłop na schwał! Słyszałem i o twoich uczynkach pod Wilnem, i o Fryzach, i o Krakowie. Powiadali mi Zych o wszystkiem — rozumiesz!...
Tu począł patrzeć przenikliwie w oczy Zbyszka i po chwili ozwał się znowu:
— Iżeś trzy pawie czuby poprzysiągł, to ich sobie szukaj! Chwalebny to jest uczynek nieprzyjaciół naszego plemienia ścigać... Ale, jeżeliś i co innego przytem ślubował, to wiedz, że cię tu na poczekaniu mogę od onych ślubów rozwiązać, bo takową moc mam.