Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0303.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

gąsiorek z winem, to daj mi dwa lub trzy łyki, a ja ci miesiąc czyśca odpuszczę.
— Nie masz święceń, bom słyszał, żeś sam o tem mówił, jakoże więc odpuścisz mi miesiąc czyśca?
— Święceń nie mam, ale głowę mam ogoloną, gdyż na to pozwoleństwo otrzymałem, prócz tego relikwie wożę.
— W tych łubach? — zapytał Czech.
— W tych łubach, a gdybyście wszystko ujrzeli, co mam, padlibyście na twarz, nie tylko wy, ale i wszystkie sosny w boru razem z dzikiemi zwierzęty.
Lecz Czech, który był pachołek roztropny i doświadczony, spojrzał podejrzliwie na przekupnia relikwii i rzekł:
— A wilcy konia zjedli?
— Zjedli, ale popękali. Jednegom ci rozpukniętego na własne oczy widział. Jeśli masz wino, to daj, bo choć wiatr ustał, alem przemarzł, siedząc przy drodze.
Czech wina jednak nie dał, i znów jechali w milczeniu, aż przekupień relikwii sam począł pytać:
— Dokąd jedziecie?
— Daleko. Ale tymczasem do Sieradza. Pojedziesz z nami?
— Bo muszę. Prześpię się w stajni, a jutro może mi ten pobożny rycerz konia podaruje — i ruszę dalej.
— Zkądże jesteś?