Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0304.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Z pod pruskich panów, z pod Malborga.
Usłyszawszy to, Zbyszko zwrócił głowę i kiwnął na nieznajomego, aby się przybliżył.
— Z pod Malborga jesteś? — rzekł. — Ztamtąd jedziesz?
— Z pod Malborga.
— Ale chyba nie Niemiec, ile że naszą mową dobrze mówisz? Jako cię wołają?
— Niemiec jestem, a wołają mnie Sanderus; waszą mową mówię, gdyż się w Toruniu urodziłem, gdzie wszystek naród tak mówi. Później mieszkałem w Malborgu, ale i tam to samo. Ba! nawet i bracia zakonni waszą mowę rozumieją.
— A dawnoś z Malborga?
— Byłem, panie, w Ziemi świętej, potem zaś w Konstantynopolu i w Rzymie, zkąd przez Francyą wróciłem do Malborga, a z Malborga jechałem na Mazowsze, obwożąc relikwie święte, które pobożni chrześcianie radzi dla zbawienia duszy kupują.
— Byłżeś w Płocku, czyli też w Warszawie?
— Byłem i tu i tu. Niech Bóg da zdrowie obum księżnom! Nie próżno księżnę Aleksandrę nawet panowie pruscy miłują, bo to świątobliwa pani — chociaż i księżna Anna Januszowa nie gorsza.
— Widziałeś w Warszawie dwór?
— Nie napotkałem go w Warszawie, jeno w Ciechanowie, gdzie mnie oboje księstwo, jako sługę Bożego, gościnnie przyjęli i hojnie na drogę obdarowali. Ale i ja też zostawiłem im relikwie,