Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0313.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Sanderus zawahał się z odpowiedzią, naprzód dla tego, że sam nic dobrze nie wiedział, a powtóre, że pomyślał, iż utrzymując rycerza w niepewności, nabierze nad nim pewnej przewagi i potrafi go lepiej wyzyskać. Już on poprzednio rozważył to w duszy, iż należy mu się trzymać tego rycerza, któren poczet miał zacny i opatrzon był dostatnio. Sanderus znał się na ludziach i na rzeczach. Wielka młodość Zbyszka pozwalała mu przypuszczać, że będzie to pan hojny a nieopatrzny i łatwo groszem rzucający. Zobaczył już był także ową kosztowną zbroję medyolańską i ogromne ogiery bojowe, których byle kto posiadać nie mógł — więc powiedział sobie, że przy takiem paniątku będzie się miało i gościnność przy dworach zapewnioną i niejedną sposobność do zyskownej sprzedaży relikwii, i bezpieczeństwo w drodze — i wreszcie obfitość jadła i napoju, o którą mu przedewszystkiem chodziło.
Zatem usłyszawszy Zbyszkowe pytanie, namarszczył czoło, podniósł w górę oczy, jakby natężając pamięć, i odrzekł:
— Panna Danuta Jurandówna... A zkąd ona jest?
— Jurandówna Danuta, ze Spychowa.
— Widziałem ci ja je wszystkie, ale jak tam na którą wołali — nie bardzo pomnę.
— Młódka to jeszcze jest na luteńce grywająca, która śpiewaniem księżnę rozwesela.
— Aha... młódka... na luteńce grywają-