Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0324.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

uderzy, i w duszy mocno się nawet dziwił, iż młody pan pochylił kopię przed wyzwaniem.
Lecz i Zbyszko opamiętał się w porę. Przypomniał sobie swój szalony uczynek pod Krakowem, gdy nieopatrznie chciał bić w Lichtensteina — i wszystkie nieszczęścia, jakie z tego wynikły, więc podniósł kopię, oddał ją Czechowi, i nie dobywając miecza, ruszył koniem ku rycerzom zakonnym. Zbliżywszy się, zauważył, że prócz nich był jeszcze trzeci rycerz, również z piórami na głowie, i czwarty, niezbrojny, długowłosy, który wydawał mu się Mazurem.
Widząc zaś ich, rzekł sobie w duszy:
— Ślubowałem mojej panience w więzieniu, nie trzy czuby, jeno tyle, ile paliców u rąk, ale trzy, byle to nie byli posłowie — mogłoby być zaraz.
Jednakże pomyślał, że to właśnie muszą być jacyś posłowie do księcia Mazowieckiego, więc westchnąwszy, ozwał się głośno:
— Pochwalony Jezus Chrystus!
— Na wieki wieków — odpowiedział długowłosy, niezbrojny jeździec.
— Szczęść wam Boże!
— I wam, panie!
— Chwała świętemu Jerzemu!
— Nasz ci to patron! Witajcie, panie, w podróży.
Tu poczęli się sobie kłaniać, a następnie Zbyszko wymienił kto jest, jakiego herbu, zawołania i zkąd na dwór mazowiecki podąża, długo-