Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0340.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

glądać z większym szacunkiem na Zbyszka, jako na człowieka, który w tak sławnych bojach brał udział — i radował się w sercu, iż nie z byle kim przyjdzie mu się potykać.
Jechali więc dalej w pozornej zgodzie, świadcząc sobie grzeczności na postojach i częstując się wzajem winem, którego de Lorche miał znaczne zapasy w wozach. Lecz gdy z rozmowy między nim a Maćkiem z Turobojów okszało się, że Ulryka de Elner naprawdę nie jest panną, ale czterdziestoletnią zamężną niewiastą, mającą sześcioro dzieci, wzburzyła się tembardziej duma w Zbyszku, że ów dziwny cudzoziemiec śmie „babę“ nietylko z Danuśką porównywać, ale i pierwszeństwa dla niej wymagać. Pomyślał jednakowoż, że może to być człowiek niespełna zmysłów, któremu ciemna izba i batogi więcejby się przydały od podróży po świecie — i myśl ta powstrzymała w nim wybuch natychmiastowego gniewu.
— Czy nie myślicie, — rzekł do Maćka — że zły duch rozum mu pomieszał? Może też siedzi mu djabeł w głowie, jako czerw w orzechu i gotów po nocy na którego z nas przeskoczyć. Trzeba się nam mieć na baczności...
Usłyszawszy to Maćko z Turobojów zaprzeczył wprawdzie, ale począł jednak spoglądać z pewnym niepokojem na Lotaryńczyka i w końcu rzekł:
— Czasem bywa, że ich w opętanym siedzi i sto, i więcej, a ciasno li im, to radzi pomie-