Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0356.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

go wprawdzie, gdy Danveld poprzysiągł na krzyż i cześć, że rozhukany koń uniósł go z pola walki — ale zamknął mu drogę do wyższych dostojeństw w Zakonie. Krzyżak zamilczał wprawdzie teraz o tych wypadkach przed panem de Lorche, natomiast wypowiedział tyle skarg na okrucieństwo Juranda i zuchwałość całego polskiego narodu, że wszystko to zaledwie mogło pomieścić się w głowie Lotaryńczyka.
— My wszelako — rzekł po chwili — jesteśmy u Mazurów, nie u Polaków?
— To osobne księstwo, ale jeden naród — odpowiedział starosta; — jednaka ich bezecność, i jednaka przeciw Zakonowi zawziętość. Bóg daj, aby niemiecki miecz całe to plemię wygubił!
— Słusznie mówicie, panie: bo żeby ten książę, który na pozór zacny się wydaje, śmiał zamek przeciw wam w waszych ziemiach wznosić — o podobnem bezprawiu nawet i między poganami nie słyszałem.
— Zamek on wznosił przeciw nam, ale Złotoryja leży w jego, nie w naszych ziemiach.
— Tedy chwała Chrystusowi, że wam dał nad nim zwycięstwo. Jako-że skończyła się ta wojna?
— Nie było wówczas wojny.
— A wasze zwycięstwo pod Złotoryją?
— Bóg nam właśnie i w tem pobłogosławił, że książę był bez wojska, jeno z dworem i niewiastami.