Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0357.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Na to de Lorche spojrzał ze zdumieniem na Krzyżaka.
— Jakto? Więc w czasie pokoju napadliście na niewiasty i na księcia, który we własnych ziemiach zamek budował?
— Dla chwały Zakonu i Chrześciaństwa nie masz bezecnych uczynków.
— A ów-że straszny rycerz, jeno za młodą małżonkę pomsty szuka, zabitą przez was czasu pokoju?
— Kto przeciw Krzyżakowi rękę podnosi, synem ciemności jest.
Zadumał się, usłyszawszy to pan de Lorche, ale nie miał już czasu Danveldowi odpowiedzieć, gdyż wyjechali na obszerną, zaśnieżonym szuwarem pokrytą polankę, na której książę zsiadł z konia, a za nim poczęli zsiadać i inni.

IV.

Biegli leśnicy poczęli pod wodzą wielkiego łowczego rozstawiać myśliwych długim rzędem na skraju polany, tak, aby będąc sami w ukryciu, mieli przed sobą pustą przestrzeń, ułatwiającą strzały z kusz i łuków. Dwa krótsze boki polany obstawione były sieciami, za któremi taili się borowi, „nawrotnicy“, których obowiązkiem było nawracać zwierza ku strzelcom, lub, jeśli nie dając się spłoszyć, zaplątywał się w sieciach, dobijać go oszczepami. Nieprzeliczone gromady Kurpiów, umiejętnie rozstawione w tak zwaną otokę, miały pędzić wszelkie żywe stworzenie z głębi