Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0369.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Skoczył po niego, dowiedziawszy się o tem, Czech, tymczasem jednak ponieśli Kurpie Zbyszka na opończy do książęcego dworu. Danusia chciała iść przy nim piechotą, lecz księżna sprzeciwiała się temu, albowiem droga była daleka i w parowach leśnych leżały już głębokie śniegi, chodziło zaś o pośpiech. Starosta krzyżacki, Hugo de Danfeld, pomógł więc dziewczynie siąść na koń, a następnie, jadąc przy niej tuż za ludźmi, którzy nieśli Zbyszka, rzekł po polsku przyciszonym głosem, tak, aby przez nią tylko mógł być słyszany:
— Mam w Szczytnie cudowny balsam gojący, który od pewnego pustelnika w Hercyńskim lesie dostałem i który mógłbym we trzech dniach sprowadzić.
— Bóg wam wynagrodzi — odpowiedziała Danusia.
— Bóg zapisuje każdy miłosierny uczynek, ale czy mam i od was spodziewać się zapłaty?
— Jakoże mogę wam zapłacić?
Krzyżak przysunął się bliżej z koniem, widocznie chciał coś mówić, ale się zawahał i dopiero po chwili rzekł:
— W zakonie, prócz braci, są i siostry. Jedna z nich przywiezie balsam gojący, a wtedy powiem o zapłacie.

V.

Ksiądz Wyszoniek opatrzył rany Zbyszka, uznał, iż tylko jedno żebro jest złamane, ale pierwszego dnia nie ręczył za wyzdrowienie, nie