Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0443.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

na drodze tuż przy koniach i saniach zjawiło się kilku jeźdźców.
— A czego zastępujesz? — zawołał czujny Czech, chwytając kuszę. — Kto wy?
— Ludzie książęcy, wysłani w pomoc podróżnym.
— Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
— Na wieki wieków.
— Prowadźcie do miasta! — ozwał się Zbyszko.
— Czy nikt z was nie ostał?
— Nikt.
— Zkąd jedziecie?
— Od Przasnysza.
— A więcej podróżnych nie widzieliście po drodze?
— Nie widzieliśmy. Ale może znajdą się na innych gościńcach.
— Na wszystkich ludzie szukają. Jedźcie za nami. Zjechaliście z drogi! W prawo!
— Nie wiesz to — rzekł — że w takie święta djabelska moc truchleje i że djabły w przeręble się chowają? Jednego raz pod Sandomierzem rybacy przed wilią w niewodzie znaleźli: trzymał szczupaka w pysku, ale jak go głos dzwonów doszedł, zaraz omdlał, oni zasię kijami go tłukli aż do wieczerzy. Jużci wichura tęga jest, ale to z Pana Jezusowego pozwoleństwa, który widać chce, żeby jutrzejszy dzień był tem radośniejszy.
— Ba! Byliśmy tuż pod miastem, a wsze-