Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0488.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

rozkazał nam wyraźnie, aby rozmowa z wami odbyła się bez świadków.
— Nie mam dla nich tajemnic! — rzekł Jurand.
— Ale my je mamy, szlachetny panie — odrzekła niewiasta — i jeśli każecie im zostać, to o nic innego prosić was nie będziemy, tylko abyście nam pozwolili odjechać.
Na twarzy nieprzywykłego do oporu Juranda odbił się gniew. Przez chwilę płowe jego wąsy poczęły się poruszać złowrogo, lecz pomyślał, że idzie o Danusię, i pohamował się. Zbyszko zresztą, któremu chodziło przedewszystkiem o to, by rozmowa odbyła się jak najprędzej, i który był pewien, że Jurand mu ją powtórzy, rzekł:
— Skoro tak ma być, ostańcie sami.
I wyszedł wraz z księdzem Kalebem, zaledwie jednak znalazł się w głównej izbie, obwieszonej tarczami i bronią, zdobytą przez Juranda, gdy Głowacz zbliżył się ku niemu.
— Panie, — rzekł — to ta sama niewiasta.
— Jaka niewiasta?
— Od Krzyżaków, która przywoziła balsam hercyński. Poznałem ją odrazu, i Sanderus poznał ją także. Przyjeżdżała widać na przeszpiegi, a teraz wie ona pewnie gdzie jest panienka.
— I my będziemy wiedzieć — rzekł Zbyszko. — Zali znacie także i tego pątnika?
— Nie — odpowiedział Sanderus. — Ale nie kupujcie, panie, od niego odpustów, bo to fałszy-