Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0497.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Jeszcze mignęło mu błyskawicą przez głowę, że gdyby chwycił niewiastę, i pątnika, a zawiózł ich wprost do wielkiego mistrza, może mistrz wydobyłby z nich zeznania i kazał mu oddać córkę; ale błyskawica ta jak zapaliła się, tak i wnet zgasła... Przecie ci ludzie mogli powiedzieć mistrzowi, że przyjechali wykupić de Bregowa i że nic o żadnej dziewczynie nie wiedzą. Nie! ta droga nie wiodła do niczego — któraż wiodła? Pomyślał bowiem, że jeśli pojedzie do Szczytna, to go skują i wtrącą do podziemia, a Danusi i tak nie puszczą, choćby dla tego, by się nie wydało, że ją porwali. A tymczasem, śmierć nad ostatnią drogą głową!... I wreszcie myśli poczęły mu się plątać, a boleść stała się tak wielka, że przesilała się i przeszła w odrętwienie. Siedział nieruchomo dla tego, że ciało jego stało się martwe, jakby wykute z kamienia. Gdyby chciał podnieść się w tej chwili, nie byłby zdołał tego dokazać.
Tymczasem tamtym sprzykrzyło się długie czekanie, więc służka zakonna podniosła się i rzekła:
— Już i świt niezadługo — więc pozwólcie nam odejść, panie, albowiem potrzebujmy spoczynku.
— I posiłku po długiej drodze — dodał pątnik.
Poczem oboje skłonili się Jurandowi — i wyszli.
On zaś siedział dalej, bez ruchu, jakby ujęty snem lub martwy.