Strona:PL Herbert George Wells - Pierwsi ludzie na księżycu.pdf/114

Ta strona została przepisana.
XIV.
Próby porozumienia.

Gdyśmy wreszcie skończyli posiłek, selenici związali nam znowu ręce, lecz zato osłabili kajdany na nogach, jakby chcąc dać nam możność chodzenia. Następnie zdjęli zupełnie więzy przykuwające nas do ściany. Podczas tej roboty musieli dotykać nas i podchodzić bardzo blisko, mogłem więc dowolnie przyjrzeć się ich dziwnym głowom oraz miękkim rękom suwającym się koło mej twarzy i szyi. Nie powiem, bym uczuwał wobec nich jakiś lęk lub wstręt; nieuleczalny antropomorfizm kazał mi dopatrywać się w nich ludzkich kształtów. Skóra ich sinawa, jak wszystko dookoła, dzięki sinemu światłu, wydawała się suchą, twardą, błyszczącą jak skrzydła żuków, tem bardziej że zupełnie pozbawioną była włosów.
Głowę uzbrajał rząd krótkich, białawych kolców, biegnących od czoła w tył; nad oczami rozgałęział się w dwa znacznie większe grzebienie, sterczące jak brwi. Selenit, rozwiązujący mi nogi, posługiwał się przy pracy rękami i ustami.
— Rozwiązują nas — szepnął Cavor — pamiętaj, żeśmy na księżycu, nie rób gwałtownych ruchów.
— Czy będziesz próbował geometrji?