Strona:PL Herbert George Wells - Pierwsi ludzie na księżycu.pdf/120

Ta strona została przepisana.

inni głowę. Pieczara ciągnęła się szeroko, dość nisko we wszystkich kierunkach, ginąc w tajemniczych ciemnościach. Powała ciężyła jak niezmiernej grubości warstwa skalna. Żadnej nadziei, żadnej drogi odwrotu. Otoczeni ze wszech stron czemś nieznanem, śród tłumu dziwnych, nieziemskich istot, wymachujących rękami i bronią, staliśmy dwaj nieszczęśni, bezbronni zbiegowie z dalekiej planety, nie mogąc znikąd spodziewać się pomocy.