Strona:PL Herbert George Wells - Pierwsi ludzie na księżycu.pdf/139

Ta strona została przepisana.

dziej inteligentni z nich, bez żadnego dla siebie pożytku zainteresują się ziemią i tem, co się na niej znajduje? Bardzo możliwa, że nawet nie wiedzą o istnieniu we wszechświecie innych planet prócz swojej. Oni przecież nocą nie wychodzą na powierzchnię księżyca, bo gdyby nawet wyszli, nie mogliby znieść mrozu. Na pewno nigdy nic widzieli innego niebieskiego światła prócz słońca. Skądże mogą coś wiedzieć o istnieniu innych światów? Cóżby im z tego zresztą przyszło? Chociażby im zdarzyło się kiedyś zobaczyć gwiazdy lub ziemię, to cóż im do tego? Czy naród, zamieszkujący wnętrze planety, będzie interesował się tem, co się dzieje poza nią? Przecież ludzie zajmują się księżycem tylko podczas pogody i w czasie żeglugi; dlaczegóżby selenici...? Dajmy na to znajdzie się między nimi kilku filozofów w twoim rodzaju, przecież oni nigdy o naszem istnieniu się nie dowiedzą. Wyobraź sobie, że jesteś w Lympne i na ziemię ni stąd ni zowąd spada selenit. Byłbyś na pewno jednym z ostatnich, którzyby się o tem dowiedzieli! Czyli, że wszystkie szanse są przeciwko nam! A my mimo to siedzimy tu, tracąc czas drogi. Mówię ci, wpadliśmy w pułapkę. Zjawiliśmy się nagle bezbronni, zgubiliśmy aparat, pokazaliśmy się selenitom i napędziwszy im strachu, skłoniliśmy ich do przypuszczeń, że mają do czynienia z niewidzianemi, dzikiemi i strasznemi zwierzętami. I jeśli ci selenici nie są skończonymi głupcami, będą nas ścigali aż do skutku, postarają się nas uwięzić, a jeśli im się nie uda, zabiją nas. Oto przypuszczalny koniec całej historji. A uwięzionych prawdopodobnie zabiliby z zemsty. Po śmierci zaś może zajmą się nami ich uczeni, ale z tego pociechy dla nas będzie niewiele.
— No, co dalej...?