Strona:PL Herbert George Wells - Pierwsi ludzie na księżycu.pdf/183

Ta strona została przepisana.
XXI.
Mr. Bedford w Littlestone.

Wstąpiwszy w ziemską atmosferę, aparat leciał równolegle do powierzchni ziemi. Temperatura zaczęła się szybko podnosić dzięki tarciu o powietrze. Zrozumiałem, że powinienem jak najszybciej spadać, tem bardziej, że pode mną szeroko rozlewało się morze. Odkrywszy wszystkie zasłonki, zacząłem śledzić padanie. Ziemia wzrastała z każdą chwilą, zakrywając sobą niebo; z jaskrawego morza słonecznych promieni szybko wstępowałem w jej cień. Zrazu nastąpił mrok, potem noc zapadła. Ziemia straciła kształt kuli, przybrawszy postać płaskiej powierzchni, potem nieco wygiętej. Z planetarnego ciała, unoszącego się w przestworzach, znowu stawała się oddzielnym światem, siedliskiem człowieka. Spiesznie zakryłem wszystkie zasłonki, zostawiwszy jeden niewielki otwór; szybkość zmniejszyła się znacznie. Po pewnym czasie tak się zbliżyłem do fal, że mogłem dojrzeć błyski światła igrające na ich grzebieniach. Zakrywszy ostatnią żaluzję, skuliłem się w kabłąk, z bijącem sercem oczekując, co nastąpi. Aparat plusnął o fale, rozbijając je na wysokość kilku sążni w górę. Ruch ustawał coraz bardziej, wreszcie poczułem, że stopy moje opierają się o ziemię —