Strona:PL Herbert George Wells - Pierwsi ludzie na księżycu.pdf/194

Ta strona została przepisana.

jowaniu księżyca, kopalniach złota i t. d. Tajemnicy keworytu nikt nie posiada i przez tego przeklętego smarkacza nikt nie odnajdzie. A więc — wszystko skończone, muszę zadowolić się tem, co posiadam.
Doskonalem zrobił, położywszy się do łóżka w zamkniętym pokoju, mogłem wówczas oszaleć albo narobić głupstw, którychby się nie dało potem naprawić. Teraz nikt mi nie może przynajmniej przeszkodzić w układaniu planów na przyszłość.
Malec na pewno wszedł do środka aparatu, zaczął bawić się śrubkami, i zamknął keworytowe zasłonki i uleciał w niebo. Niewiele jest prawdopodobieństwa, aby udało mu się zasunąć iluminator, a jeszcze mniej, aby wrócił szczęśliwie na ziemię. Aparat błądzi teraz w bezkresach, a dzieciak zamarzły pływa w jego wnętrzu. I trzebaż mu było tego! Dla ziemi nie przedstawia teraz żadnego interesu, zato będzie interesującą nowością dla obywateli jakiegoś niebieskiego świata, na który przypadkiem spadnie.
Co się zaś tyczy odpowiedzialności za zgon jego, któż mnie zmusi do przyznania w części winy. Jeśli rodzice spytają mnie, gdzie ich dziecko, ja ich nawzajem spytam, gdzie mój aparat, albo też udam, że zupełnie nie rozumiem pytania. Muszę się tylko wstrzymać od wszelkich objaśnień, aby nikt nie miał prawa zwracania się do mnie z pytaniami. Zacząłem się zastanawiać nad rzekomym moim powrotem z księżyca. Czyż widział kto kiedy takie aparaty, na których możnaby było wznosić się w niebo? Słyszał ktokolwiek o nich? Każdy obywatel Wielkiej Brytanji, jeśli tylko nie wyrządził nikomu krzywdy, pełne ma prawo nagle zjawić się, gdzie mu się podoba, tak brudny i oberwany, jak mu się podoba z dowolną ilością złota, jeśli go nie ukradł nikomu. Nikomu zaś nie wolno