Strona:PL Herbert George Wells - Pierwsi ludzie na księżycu.pdf/208

Ta strona została przepisana.

„W szerokim miejscu zalewu zgromadziło się mnóstwo rybaczych łódek. Długo lubowałem, się pracą rybaków, ciągnących niewód. Byli to maleńcy, do chrabąszczów podobni ludzie, o długich, widocznie bardzo silnych rękach i krzywych nóżkach. Praca była pewnie trudną, bo niewód, obwieszony złotemi ciężarkami wydawał się ciężkim, tem bardziej, że musieli wyciągać go z wielkiej głębiny, gdyż większe i jadalne ryby nie pokazują się tu na powierzchni. Wyciągnięte nakoniec na brzeg, błyszczały swą łuską, jak drogocenne kamienie.“
„Prócz ryb, wpadły w niewód jakieś czarne, opatrzone mnóstwem ssawek potworne stworzenia, o złych oczach, rzucające się dziko. Rybacy pojawienie się ich przyjęli krzykiem i gwizdem; natychmiast zaczęli je rąbać toporkami. Jednak odrąbane kawały długo miotały się wściekle po ziemi. Później, podczas ataku febry, widziałem w gorączce ich złe oczy i straszne ruchy; były to najbardziej złośliwe i wstrętne stworzenia, jakie dotychczas widziałem na księżycu...“
„Płaszczyzna Centralnego morza oddalona jest od powierzchni księżyca najmniej o dwieście mil. Wszystkie księżycowe miasta, jak słyszałem, są rozłożone w nadbrzeżnych pieczarach, łączących się z powierzchnią szybami, zakończonemi kraterem. Zasłonki takich szybów widziałem jeszcze przed pojmaniem.“
„O warunkach życia na kresach księżycowego świata wiem bardzo niewiele. W pieczarach pod powierzchnią, prawdopodobnie znajdują się obory nocne dla krów i rzeźnie, jedną z których przypadkowo zwiedziliśmy z Bedfordem, przyczem nie mogliśmy, oczywiście, wstrzymać się od walki z rzeźnikami.