Strona:PL Herbert George Wells - Pierwsi ludzie na księżycu.pdf/21

Ta strona została uwierzytelniona.

trzałem na czytającego tylko w celu wyzyskania jego postaci do roli komicznej figury w jakiejkolwiek farsie.
Przy pierwszej sposobności wybrałem się zwiedzić jego siedzibę. Okazała się bardzo obszerną i nadzwyczajnie skromnie urządzoną. Prócz trzech wyżej wspomnianych pomocników nie miał żadnej posługi, jadał więcej niż z filozoficzną prostotą, był absolutnym wegetarjaninem, nie pijał nic prócz wody.
Szczegółowe oględziny jego laboratorjum mogły usunąć wszelkie nasuwające się wątpliwości: dom od góry do dołu przedstawiał się jak doskonale urządzona fabryka o bardzo interesującym i czynnym wyglądzie. W piwnicach stały dynamomaszyny, na pierwszem piętrze wszystkie możliwe chemiczne i fizyczne aparaty, w kuchni paleniska i piece różnego rodzaju, w sadzie ustawiony był motor gazowy. Gospodarz pokazywał mi to wszystko z takim zapałem, do którego być może zdolny tylko człowiek, który wiele dni przeżył i przemyślał w osamotnieniu. Podwójną gadatliwością wynagradzał sobie teraz długie milczenie.
Pomocnikami jego byli ludzie, co to są „do wszystkiego“, nie nadzwyczajnie inteligentni, zato sumienni, silni, sprytni i pojętni. Jeden z nich Sparg, z zawodu ślusarz, był dawniej marynarzem: drugi Gibbs, zajmował się stolarstwem, trzeci, dawniej ogrodowy robotnik, teraz stał się prawą ręką samego Cavora, stojącego na czele całego dzieła. Wszyscy trzej jeszcze mniej ode mnie rozumieli z tego wszystkiego, mimo to każdy z nich ściśle i dokładnie wypełniał pracę powierzoną mu przez mistrza.
Wyznaję, że jestem w kwestjach naukowych profanem, nie będę się tedy nawet starał wykładać naukowym językiem treści jego doświadczeń, gdyż ta-