Strona:PL Herbert George Wells - Pierwsi ludzie na księżycu.pdf/221

Ta strona została przepisana.

sób znalazłem dostęp do elektrycznych aparatów i posługując się wynalezionemi przez siebie sposobami, przesyłam depeszę na Ziemię. Nikt mi nie przeszkadza, chociaż Phi-U doskonale rozumie, dokąd kieruję sygnały.
„ — Rozmawiasz z drugimi? — spytał pewnego razu uważnie śledząc moją robotę.
„— Z drugimi — odrzekłem.
„— Z drugimi? — powtórzył, — Tak, ludzie?
Ta krótka rozmowa była przyczyną przerwania wczorajszej depeszy.“
My zaś z mr. Wendigee zupełnieśmy jej nie otrzymali.
Czasami Cavor dodaje poprawki poprzednich depesz, jeśli okaże się, że dzięki niezupełnemu poznaniu życia na księżycu zrozumiał coś fałszywie. Dlatego też nie można wszystkiego brać bezkrytycznie. Prosimy o zapamiętanie tej uwagi przy czytaniu fragmentów dziewiątego, trzynastego i siedemnastego pisma.
„Na księżycu — pisze — każdy obywatel ma wyznaczone dla siebie miejsce, i nietylko do objęcia tego miejsca urodzeniem już, ale i starannie opracowanym systemem wychowania tak przystosowany, że wszystkie niepotrzebne mu organy zanikają. „Na cóż mu to?“ — spytałby na pewno Phi-U, gdybym wyraził zdziwienie, że jego towarzysz nie umie rysować ani myśleć. Jeśli selenit przeznaczony jest na matematyka, wychowawcy jego zwracają swe usiłowania tylko w tym kierunku. Przygłuszają w uczniu wszelkie dążenia ku czemuś innemu, rozwijając jego matematyczne zdolności do rozmiarów, niesłychanych na Ziemi. Tylko ta część mózgu rozrasta się, w której tkwią te zdolności, cały zaś or-