Strona:PL Herbert George Wells - Pierwsi ludzie na księżycu.pdf/225

Ta strona została przepisana.

i cienkimi, co da się uskutecznić przy pomocy pewnych mechanizmów. Jeśli chodzi o rozwinięcie ręki, zajmują się nią oddzielnie, nie zwracając uwagi na resztę ciała, poją jakiemiś wstrzykiwaniami i drażnią elektrycznością. Phi-U, jeślim go dobrze zrozumiał, przyznaje, że zrazu stan taki wydaje się męczarnią, potem jednakże można przywyknąć. Pokazywał mi nawet, jak kształcą szybkobiegów, widok ten jednak wywarł na mnie przykre wrażenie. Spodziewam się, że zczasem do tego przywyknę i będę mógł badać szczegóły dziwnego porządku socjalnego na księżycu, bez głupich jakichś czułości. Właściwie, mimo całego bólu, jaki sprawia młodemu pokoleniu wykręcanie nóg naprzykład, w celu przerobienia go w maszynę, całe to urządzenie znacznie jest rozsądniejsze, aniżeli u nas na Ziemi, gdzie pozwalamy dzieciom wyróść na ludzi, aby potem ich zacząć przekształcać w maszyny.“
„Niedawno, mniej więcej między jedenastą a dwunastą depeszą zdarzyło mi się przypadkowo być świadkiem sceny z życia ludności robotniczej na księżycu. Zamiast zwykłą drogą po spiralnej galerji i rzece, powiedli mnie krótszą przez tunele i pieczary. W jednej z nich, bardzo obszernej, niskiej, jasno oświetlonej fosforyzującemi grzybami, w rodzaju muchomorów olbrzymiej wielkości, ujrzałem scenę, o której mówię:
— Ludzie księżycowi to jedzą? — spytałem Phi-U‘a, wskazując na grzyby.
„— Tak — pokarm.
„— Mój Boże! Co to? — krzyknąłem, potknąwszy się o ciało ogromnego selenita, nieruchomie leżącego wśród pni grzybnych. — „Trup, czy co? — (dotychczas nie widziałem trupa na księżycu).