Strona:PL Herbert George Wells - Pierwsi ludzie na księżycu.pdf/72

Ta strona została przepisana.

niej dźwigała się sylweta jakiejś większej rośliny w rodzaju kaktusa, rosnącej szybko jak balon, napełniony gazem.
Na zachodniej stronie widniały również podobne wielkie twory o jaskrawo pomarańczowym odcieniu, być może z powodu bezpośredniego oświetlenia słońcem. Rosły także bardzo szybko; dość było na kilka minut odwrócić oczy, a zarysy ich już wydawały się odmienne. Zrazu wypuszczały grube, tępe liście, z pomiędzy których wyrastał koralowo czerwony pień, o kilkułokciowej wysokości.
Na stokach ścian krateru, na dnie jego, na wzgórkach i w rozpadlinach skrytych przed naszym wzrokiem, a dostępnych promieniom słońca, szybko pojawiała się bogata roślinność, pragnąca skorzystać z krótkiego dnia, by rozkwitnąć, wydać owoce, przygotować nasiona i zamrzeć. Tak szybki rozwój wydawał się nam cudem. Być może w pierwszych dniach istnienia ziemia również tak szybko pokrywała się roślinnością.

Wyobraźcie sobie tylko, spróbujcie sobie przedstawić ten rozkwit życia na księżycu! Tajanie zmarzłego powietrza, rozsiewanie i wyrastanie nasion, wreszcie dziwnie szybki i bogaty ich rozwój!! I to wszystko pod tak jaskrawym blaskiem słońca, przy którym zbladłyby nasze nawet najbardziej jasne i słoneczne dni. A przytem na księżycu wszędzie, gdzie tylko panował cień, śród potężnej roślinności, leżały sinawe pola śnieżne! Ażeby dopełnić obrazu, rozpościerającego się przed zdumionemi naszemi oczyma, weźcie to pod uwagę, żeśmy mogli zachwycać się nim tylko przez grube, kulisto wygięte szkło, jakby przez soczewkę, dającą prawdziwy obraz w ognisku.