Strona:PL Herbert George Wells - Pierwsi ludzie na księżycu.pdf/74

Ta strona została przepisana.

Wszystkie wątpliwości znikły, na księżycu była atmosfera, złożona z powietrza lub z czystego tlenu. Jeśli tylko nie jest bardzo rozrzedzona, będziemy mogli żyć i oddychać!
Chciałem już odkryć zasłonkę, lecz Cavor mnie powstrzymał.
— Trzeba przecież zachować pewne ostrożności — mówił, wskazując, że księżycowa atmosfera może być bardzo rozrzedzona i podziałać na nas zgubnie, a więc wywołać „górską chorobę“ i krwotoki, zwykłe przy wspinaniu się na bardzo wysokie góry i podnoszeniu się zapomocą aerostatów na bardzo znaczne wysokości. — Szybko przygotował jakiś napój; wypiliśmy. Smak miał obrzydliwy. Do dziś mdło mi, ile razy sobie przypomnę; zato działał przytępiająco na zmysł czucia.
Zacząłem odkręcać iluminator. Ledwie między nim a ścianką aparatu ukazała się maleńka szczelina, powietrze ze świstem zaczęło wychodzić nazewnątrz. Zastanowiłem się. Widocznie ciśnienie atmosfery zewnątrz aparatu było mniejsze niż wewnątrz. Ale o ile mniejsze?
Siedziałem na podłodze, trzymając w ręku śruby iluminatora, przygotowany w każdej chwili do zakrycia go, a Cavor stał obok tłumoka z cylindrom płynnego tlenu, gotów podnieść ciśnienie wewnątrz aparatu. Czekaliśmy, raz po raz spoglądając na siebie, to znów na otaczającą nas roślinność, zrzadka wymieniając urywane zdania. Świst powietrza w szczelinie nie ustawał.
Po niejakim czasie, dzięki rozrzedzeniu atmosfery, dźwięk głosu Cavora zaczął dochodzić mnie coraz słabiej; arterje w skroniach biły przyspieszonem tętnem. Nastąpiła lekka zadyszka i nieprzyje-