Strona:PL Herbert George Wells - Pierwsi ludzie na księżycu.pdf/99

Ta strona została przepisana.
XII.
Oblicze selenitów.

Ocknąłem się w siedzącej pozycji, długo nie mogąc pojąć, gdzie się znajduję i co się ze mną dzieje. Przyszła mi na myśl szafa, w której zamykali mnie, gdym był dzieckiem za karę, potem zupełnie ciemny pokój, w którym leżałem podczas tyfusu. Tylko odgłosy, dochodzące z zewnątrz nie przypominały tamtych miejsc, a prócz tego nie było w nich zapachu stajni czy chlewu, jaki panował tutaj. Potem przyszedłem do przekonania, że nie skończyliśmy jeszcze kuli i zapewne przypadkiem zasnąłem w piwnicy domu Cavora. Lecz nie! Kulę skończyliśmy, przecież wyjechaliśmy w niej na Księżyc... A! już wiem... widocznie jeszcze lecimy...
— Cavor — rzekłem — nie możnaby zapalić lampy?
Odpowiedzi nie było.
— Cavor! — powtórzyłem głośniej.
Tym razem usłyszałem jęk i słaby głos Cavora, skarżącego się na ból głowy.
Mnie również głowa bolała. Chcąc dotknąć jej ręką, zauważyłem, że ręce mam związane. Zdziwiło mnie to bardzo, tem więcej, że związane były nie sznurem, lecz kajdanami metalowemi, co stwier-