Strona:PL Horacy - Poezje.djvu/105

Ta strona została przepisana.


       5 Ach, jeśli ty ubędziesz, połowa mej duszy,
W drogę, wiedz, druga zaraz połowica ruszy!
Ja żyć miałbym sam i kaleka?
Jedna w dniu jednym śmierć nas czeka.

Tak, krzywo nie przysiągłem, nie będzie rozstania:
       10 Gdy ty puścisz się przodem, pójdę bez wahania,
Towarzysz, gotów do odlotu
W kraje, skąd niema już powrotu.

Nas oddech nie rozdzieli Chimery gorący,
Ani Giges[1] sturęki, z martwych powstający;
       15

Tak chce potężna słuszność w niebie,

Parki tak łączą mnie i ciebie.

    się zgadzają: tyś przebył szczęśliwie ciężką chorobę, mnie opieka bogów ocaliła życie, więc zamiast biadać, złóżmy raczej każdy za siebie ślubowaną ofiarę‘.
    Mecenas, trapiony uporczywą febrą, nawet jeszcze po wyzdrowieniu nie mógł się pozbyć smutnych myśli o śmierci i skargami zatruwał H-cemu życie. Czterdziestoletni, w pełni sił życiowych poeta zmywa mu za to porządnie głowę, a zarazem zapewnia o swej serdecznej przyjaźni. Słowa H-go sprawdziły się niemal zupełnie, gdyż poeta przeżył przyjaciela zaledwie o kilka miesięcy.

  1. W. 14. Giges, Gyges — trzy potwory o stu rękach i pięćdziesięciu łbach: Briareus, Cotlus i Gyges, synowie Uranosa i Gai (nieba i ziemi), zostali za bunt przeciw ojcu strąceni do najgłębszej otchłani podziemnej. W walce bogów olimpijskich z Tytanami, wydobyci z podziemia, pomagali Jowiszowi, który im za to powierzył straż nad pokonanymi Tytanami w Tartarze.