Strona:PL Horacy - Poezje.djvu/166

Ta strona została przepisana.


XXVI[1]
WETERAN CYPRYDY

Żyłem dotąd dla dziewcząt i niejakiej wprawy
Nabyłem, długie boje tocząc nie bez sławy:
Broń i bardon po weteranie
Dziś niech zawiśnie na tej ścianie,

       5 Co cieniem morskiej Wenus lewy bok zakrywa[2].
Tu — tu, chłopcy, świetliste zawieście łuczywa,
Łuk i drągi i lotne strzały,
Broń na drzwi, co wpuszczać nie chciały.

O bogini, co dzierżysz Cypr, ostrów szczęśliwy,
       10 I Memfis[3], śnieg sytoński mającą za dziwy,

  1. XXVI. — Zdramatyzowany obrazek liryczny: W apsydzie posąg Wenery. Zjawia się poeta z chłopcami, niosącemi różnorodną broń, służącą do zdobywania serc i komnat niewieścich; stary weteran, zrażony brakiem wzajemności u swej Chloe, postanawia porzucić na zawsze służbę u cyterejskiej pani i w dowód swej wdzięczności za pomoc i opiekę ofiarować jej, jako dar wotywny, swą broń, która mu skutecznie służyła w długoletnim zawodzie. Ale w obliczu wszechwładnej bogini dzieje się coś nadzwyczajnego: zamiast słów podzięki wyrywa się z ust weterana strzelista modlitwa do władczyni Cypru i Memfis, ażeby raczyła oporną Chloe zaciąć swym boskim biczykiem.
  2. W. 5. od lewej. — Posąg stoi w apsydzie; ponieważ poeta, stojąc naprzeciw, zawiesza swą »broń« prawą ręką, więc dar wotywny dostaje się na ścianę apsydy lewą, tj. po lewej ręce bogini.
  3. W. 10. Memfis. — Dla stolicy gorącego Egiptu musi być śnieg tracki osobliwym dziwem.