Strona:PL Horacy - Poezje.djvu/207

Ta strona została przepisana.


Wiosna gardło wysusza: jest na wino cena;
Więc jeśli, mój Wergili[1], chcesz łyknąć Kalena
       15 (Dla pańskiego dostawcy okażę się twardym),
Musisz zapłacić nardem[2].

Nardu mały słoiczek zastąpi dzban wielki,
Co w składach u Sulpicych[3] zalega głąb celki,
Dawca złotych nadziei, ten najmilszy z gości,
       20

Lekarz wszelkich przykrości.


Śpieszno ci na te gody: bywaj z swym towarem!
Ani mi teraz w głowie obyczajem starem
Wino szynkować darmo — i to jeszcze komu! —
Jak bogacz w pełnym domu.

       25 Lecz już dłużej nie marudź: w kąt zysku myśl zdrożna!
Czarnych pomny płomieni[4], póki czas i można,
Głupstwem serce rozwesel, z myślenia aż chore:
Miło poszaleć w porę!

  1. W. 14. Wergili — oczywiście nie poeta, tylko jakiś handlarz wschodnich olejków i perfum, dostawca pański — zajęty ciągle myślą o zyskach.
  2. W. 16. nardemNardus, kosztowny olejek wschodni, wyrabiany z rośliny tejże nazwy.
  3. W. 18. u Sulpicego. — Nad Tybrem poniżej Awentynu, znajdowały się ogromne składy różnych towarów, należące do rodziny Sulpicii Galbae; zapewne można tam było taniej dostać wina, niż w winiarniach (tabernae vinariae).
  4. W. 26. Czarnych pomny płomieni — Tartaru. Poeta z humorem straszy bogatego kramarza piekłem.