Strona:PL Horacy - Poezje.djvu/208

Ta strona została przepisana.


XIII[1]
ZBLAKŁY OBRAZ

Spełnili — tak, spełnili mą prośbę bogowie:
Jużeś też, miła Lice, babsko, co się zowie,
A udajesz urodę,
Wino żłopiesz, jak wodę,

       5 I drygasz i trylami wabisz Kupidyna;
Daremnie, bo siedlisko szelmowski chłopczyna
Na licu świeżem miewa
Chijki[2], co cudnie śpiewa.

Stare, niegrzeczny, zawsze omija on dęby;
       10 I od ciebie ucieka, bo zczerniałe zęby
I zmarszczki i śnieg[3] trzeci
Na głowie starą szpeci.

  1. XIII. ,Gdzie się podziała twa uroda, Lice, i te czasy, kiedyś mię do siebie przykuwała urokiem? Podstarzałaś się i już nie pomogą ani drogie szatki, ani ozdoby: młodzież, patrząc na ruinę, naśmiewa się ze zblakłego obrazu‘.
    Poeta po kilku latach spotyka się na uczcie z uwielbianą niegdyś pięknością i wywiera poetycką zemstę za swoje nieodwzajemnione zapały. Utwór sprawia wrażenie, że nakreślony tak jaskrawo obraz nieprzystępnej Lice odnosi się raczej do przyszłości, aniżeli teraźniejszości, i ma swoją grozą skruszyć twarde serce piękności jeszcze ponętnej i wabnej, ale stojącej już na progu niebezpiecznego przełomu między kwitnącą jeszcze, ale chylącą się już ku zachodowi i sztucznie podtrzymywaną młodością.
  2. W. 8. ChijkiChia — wyzwolenica rodem z wyspy Chios, zapewne obecna na uczcie. Jest to więc zgrabne pochlebstwo i hołd, złożony młodszej piękności.
  3. W. 11. śnieg — siwizna.