Strona:PL Horacy - Poezje.djvu/234

Ta strona została przepisana.


»Toć znam się na tych korzeniach i ziołach
»Co rosną na gór wierzchołach!
»A nuż staremu obłapki nie w głowie
       70

»I zmaszczon, chrapie w alkowie?

— »Och, nie! on chodzi po nocy, mój stary,
»Większemi opętan czary!
»Bez skutku zwykłe, Warusie, napoje:
»Łez ty wylejesz mi zdroje!
       75 »Ani ci Marsów nocne zamawiania
»Nie wrócą opamiętania:
»Większy czar zadam, silniejsze napoje
»Na wstręty namieszam twoje;
»I chyba niebo w toń morską się wryje
       80

»I ziemia wszystko pokryje,

»Jeśli nie buchniesz do mnie pod mym czarem
»Czarnym, jak asfalt, pożarem!«
Tu już chłopczyna, widząc, że nie wzruszy
Błaganiem czarownic duszy,
       85 Zrazu, skąd począć, nie wie; wreszcie słowy
Złej wróżby klął Tyestowej:[1]
»Bogów zakonu czary nie odmienią,
»Praw ludzkich nie wykorzenią.
»Klątwy wam rzucam, zapowiedzi kary!
       90

»Za nic tu wszelkie ofiary:

»Kiedy z okrutnej śmierć poniosę ręki,
»W noc przyjdę zwiastunem męki,

  1. W. 86.wróżby Tyestowej—tj. tak strasznej, jaką Tyestes groził Atreuszowi, gdy ten poczęstował go potrawą z własnego syna; por. P. I 16, 18.