Strona:PL Horacy - Poezje.djvu/264

Ta strona została przepisana.


Z kutwy zaraz wartogłów albo paliwoda!
Z błota leźć w błoto nowe — na to mi cię szkoda.
       105 Tanajs a teść Wizella[1] — skok, wielka różnica.
Jest ci we wszystkiem miara, jest pewna granica,
Poza którą przestaje już cnotą być cnota.
Więc wracając do rzeczy: nigdy czciciel złota
Z swego losu nie kontent i nie ma spokoju.
       110 Schnie, gdy koza sąsiada da więcej udoju;
Nie równa się z biedniejszym — a tych większa chmara —
Lecz wciąż tego, to tego prześcignąć się stara,
I wciąż widząc bogatszych, wciąż pędzi zziajany.
Tak gdy z szranków piorunem wypadną rydwany,
       115 Woźnica ma na oku konie, co na przedzie,
A nie dba, kto tam w tyle, na ostatku jedzie;
Stąd tak mało kto powie, wsiadając do łodzi:[2]
— »Żyłem szczęśliw« — i w drogę ostatnią odchodzi,
Jak ten biesiadnik syty, co dość ma zabawy.
       120

Lecz dosyć: jam nie Kryspin,[3] gaduła kaprawy;[4]

By mię więc nie spotkała złośliwa przymówka,
Żem go okradł lub złupił, nie pisnę już słówka.

  1. W. 105. Tanajs — rzezaniec; teść Wizella (opis zam. imienia, które się zapewne nie dało wstawić do wiersza) — wypukły.
  2. W. 117. do łodzi — Charona.
  3. W. 120. KryspinPlotius Crispinus, stoik; por. uwagę do w. 14.
  4. W. 120. kaprawy. Znaczenia tej przymówki dziś już nie rozumiemy. Choroba oczu była dość powszechna, sam Horacy również cierpiał na oczy (I 5, 30).