Strona:PL Horacy - Poezje.djvu/298

Ta strona została przepisana.


I nie wielu plamami — pozatem człek prawy —
Tak jak piękności piegi nie zeszpecą wcale;
Że mi chciwości, sknerstwa, nurzania się w kale
Prawdą nikt nie dowiedzie — że sam się pochwalę —
       70 Żem bez winy i że mię lubią przyjaciele:
Ojcum winien, co mając dochodu niewiele,
Nie słał mię do Flawjusza szkółki[1], gdzie wytrwale
Wielmożnych centurjonów wielmożni synale
Z tórbkami, z tabliczkami wraz z inną gawiedzią
       75 Chodzili, znosząc w Idy po ośm asów miedzią;
Ale jedzie do Rzymu i kształcić mię każe,
Jak swe pociechy przedni kształcą dygnitarze.
Gdyby kto zauważył me sługi i szatki,
Ile w tak wielkiem mieście, rzekłby, że wydatki
       80 Opędzam z wsi dziedzicznych i dochodem dużem.
Sam był mi zawsze najczujniejszym stróżem,
Wodząc po profesorach; jego pilnej straży
Zawdzięczam mą niewinność i co więcej waży,
Wstyd, wolny od posądzań, cóż mówić, uczynków.
       85 Nie bał on się złośliwych w przyszłości docinków,
Gdybym w roli woźnego albo inkasenta[2]
Mizerne, jak on, ściągał za myto procenta.

  1. W. 72. nst. W Wenuzji uczył czytania, pisania (tabliczki) i rachunków (tórbki z kamyczkami) niejaki Flawjusz za marną cenę 8 asów miesięcznie, które dzieci przynosiły co Idy (13-go, a w marcu, maju, lipcu i październiku, 15-go) każdego miesiąca. W ubogiej mieścinie centurjoni, osadzeni przez Sullę, stanowili miejscową arystokrację, stąd wielmożni.
  2. W. 86. W Rzymie sprzedawano płody rolnicze i wyroby przemysłowe zwykle na publicznej licytacji, na której