Strona:PL Horacy - Poezje.djvu/358

Ta strona została przepisana.


Tak mawiaj, a możesz-li, spuść kilka łez z liczek:
To pokryje twą radość. No, i na pomniczek,
       105 Przekazany uznaniu, nie żałuj. Wspaniały
Pogrzeb w zysku przyniesie sąsiedztwa pochwały.
Jeśli współdziedzic, co się od kaszlu zanosi,
Byś mu sprzedał z swej części dom lub rolę, prosi,
Rzecz mu: »Ależ ja z gustem darować gotowy«! —
       110

Sroga mię Prozerpina już ciągnie: żyj zdrowy!«


SATYRA VI[1]

O com zawsze się modlił: niewielki szmat niwy,
Ogród i blisko domu źródło wody żywej,
I lasu w górze nieco — zdarzyły to nieba
Szczodrzej i lepiej. Mam dość. Już nic mi nie trzeba,
       5 Jeno daj, synu Mai,[2] bym tu wieku dożył
I jeślim z krzywdą ludzką mienia nie przymnożył,
Jeśli trwonić na zbytki nie myślę chudoby
Ani się modłę, głupi: »Ów skraweczek oby
Zaokrąglił mi pięknie moją małą rolę!
       10 O, gdybym trzop z pieniędzmi tu znalazł gdzie w dole«,

  1. VI. — »Szczęście w skromnem zaciszu« możnaby zatytułować tę satyryczną gawędę. Horacy, wychowany w nawpół wiejskich stosunkach prowincjonalnego miasteczka, nie mógł przywyknąć do gwaru i zaduchu wielkomiejskiego Rzymu i czuł się zawsze najszczęśliwszym w swojem ustronnem Sabinum, które mu Mecenas, chcąc wynagrodzić stratę ojcowizny pod Wolturem, podarował, jak się zdaje, w r. 33. Tam też poeta się chronił, ilekroć kłopotliwe i wielce zatrudnione próżniactwo rzymskie obrzydziło mu pobyt w mieście.
  2. W. 5. synu Mai — Merkury, opiekun i patron tych, którym się w życiu powiodło.