Strona:PL Horacy - Poezje.djvu/363

Ta strona została przepisana.


Gospodyni na słomie świeżej się rozeprze,
Jedząc kąkol i orkisz; dla kumy, co lepsze.
Wreszcie mieszczka się ozwie: »Że ci też nie cnie się
       90 Na grzbiecie rozpadliny kawęczeć tu w lesie?
Gdybyś tak na świat ludzki wyjrzała z tej nory!
Wiesz co, chodźmy do miasta; a że ziemskie twory[1]
Dusze mają śmiertelne i myśleć daremnie
O tem, by śmierć przekupić, więc nuże, przyjemnie
       95 Póki można i wolno, użyjmy żywota,
Bo śmierć na karku!« — Wiejska uwierzy biedota.
Rozmarzona, leciutko wyskakuje z jamy
1 wali wprost do miasta obok miejskiej damy.
Nocą wkraść się umyślą. I już nieba znaczną
       100 Przestrzeń noc zbiegła, kiedy nasze kumy zaczną
Rozglądać się starannie po domu bogatem:
Łoża[2] z kości słoniowej, pokryte szkarłatem;
Na boku kilka stoi pachniących koszyków,
A w nich resztki z wczorajszej uczty smakołyków.
       105 Zaproszona prostaczka purpurę zalega;[3]
Po izbie gospodyni wciąż usłużna biega,
Znosi potrawy, jakby z sługi obowiązku,
Każdego troszkę pierwej skosztowawszy kąsku.
Wieśniaczka w łożu, rada tej zmianie szczęśliwej,
       110 Biesiaduje w najlepsze; a wtem przeraźliwy

  1. W. 92—93. Mysz, podobnie jak Horacy, wyznaje zasady epikurejskie.
  2. W. 102. Łoża — sofy, na których spoczywano w czasie uczty.
  3. W. 105. Mysz nie »zasiada«, lecz zwyczajem rzymskim »kładzie się« na sofie do uczty.