Wpadnie ci co do oka — wyjmujesz bez zwłoki:
40
Czemu duszy leczenie odkładasz na roki?
Przez pół zrobił, kto zaczął. Zerwij z głupstwem śmiało;
Raz zacznij, nie odkładaj, boby to patrzało
Na prostaka, co czekał, aż w dół ścieknie rzeka,
A ona wciąż przez wieki, jak ścieka, tak ścieka.
45
Zbierasz majątek szukasz dla potomstwa żony[1]
Posażnej, pod pług idzie las, przez cię trzebiony:
Kto ma, ile potrzeba, niech wielbi swe losy.
Alboż pałac i wioski, srebra, złota stosy
Mogą choremu wybić czarne troski z głowy
50
Lub uleczyć go z febry? Sam musi być zdrowy,
Chce-li użyć nabytku. Jeśli duch mu chory,
Lęk lub żądza go trapi, tem mu będą zbiory,
Co obraz kaprawemu, podagrze okłady,
Lutnia uszom zatkanym przez woskowin składy.
55
Wlej płyn w garnek nieczysty: wnet kwas zauważysz.
Żądzy się nie daj: niesmak jej wierny towarzysz.
Chciwemu zawsze piało; więc naznacz jej kreskę.
Schnie zazdrośnik, u drugich pełną widząc kieskę.
Nad zazdrość nie znaleźli tyranowie srodzy
60
Większej męki. Kto gniewu nie trzyma na wodzy,
Pragnie, by się odstało, co w złości i szale
Spełnił, słuszną urazę mszcząc zapamiętale.
Gniew — szaleństwo chwilowe. Popęd, gdy nie słucha,
Tyran okrutny: uzdy nań trzeba, łańcucha.
- ↑ W.45. dla potomstwa żony — stara formułka: ducere uxorem liberorum procreandorum causa, tu z przekąsem zestawiona z żoną posażną.