Strona:PL Horacy - Poezje.djvu/417

Ta strona została przepisana.

Głodny, szczekał, co kto chciał, jakby psa wziął postać;
       30 Co w placu — nieprzyjaciel, byle papkę dostać.
Dorwie się kiedy grosza: w brzuch wpycha dostatek,
Plaga, postrach, bezdenna otchłań wszystkich jatek.
Zaś kiedy od strachajłów lub durnych pustaków
Nic nie wydrze lub mało, wchłania misy flaków
       35 I podłej baraniny — strawę trzech niedźwiedzi,
Że aż Bestyusz[1] głośno nawrócony bredzi:
»Brzuch żarłokom gorącem piętnować żelazem!«
Nasz, mienie raz zdobywszy i zjadłszy zarazem:
»O, na Herkula — rzecze — jestże tu dziw jaki,
       40 Że się zjada majątki: cóż nad tłuste szpaki,
Cóż lepszego nad świńskie olbrzymie macice?« —
Menjusz — to ja. Bezpiecznem ubóstwem się szczycę,
Dokąd kuso, bohater niezrównany w biedzie.
Niechno w pierze porosnę, niech mi się powiedzie:
       45 Wszyscyście u mnie mędrcy, szczęśliwe wyjątki,
Coście w wspaniałe wille włożyli majątki.

  1. W. 36. Bestius — zresztą nieznany, zapewne z hulaki nawrócony moralista.