Bo ani się nad teściem w zjadłym wierszu znęca,
Ani dla narzeczonej postronka nie skręca.
W Lacjum był nieznany i jam go objawił
I nowe z lutni tony dobywając, sprawił,
35
Że mię kółko wybranych czyta i pochłania.
Wiesz, czemu mi czytelnik nie skąpi uznania
W domu, a poza domem ulegam obmowie?[1]
— Bo ja wietrznego ludu łask, głosów nie łowię
Na przynętę łachmana, dobrego obiadu,[2]
40
Luminarzy nie słucham, by ich zębcem gadu[3]
Kąsać w klubach krytyków — tem wszystkiem się brzydzę;
Tu sedno.[4] — »W pełnej sali ja czytać się wstydzę
Moje lekkie ramoty, by im dodać wagi«
Rzekę. — »Kpiarzu, dla wyższej je chowasz powagi,
45
Dla Jowisza:[5] snać ufasz, że ty go zabawić
Jeden możesz — też skromność!« — Miałem się mu stawić,
Lecz nuż jeszcze przed walką podrapie mię pierwej!
»Miejsce mi nie dogadza« — krzyknę, żądam przerwy;
Bo z żartu wnet do kłótni i gniewu przyjść może,
50
A z gniewu do wściekłości i walki na noże.
- ↑ W. 37. w domu... poza domem — Tj. czytelnik inaczej w duchu myśli, a inaczej się głośno wobec ludzi wyraża.
- ↑ W. 38—39. Obraz wzięty z życia politycznego, z okresu wyborczego.
- ↑ W. 40. Luminarzy nie słucham — nie bywam na odczytach modnych pisarzy, ażeby ich potem w klubach literackich nicować.
- ↑ W. 42. Tu sedno (bolesne miejsce, właściwie odparzone) — Tu boli, tu źródło owych zjadliwych krytyk, o których mowa w w. 37.
- ↑ W. 45. Dla Jowisza — Augusta.