Strona:PL Horacy - Poezje.djvu/456

Ta strona została przepisana.

Z złamanem skrzydłem, nędzarz i nędzą zuchwały,
Puściłem się na wiersze. Dziś ja, bogacz mały,
Sambym się na cykuty kubek[1] skazał pierwszy.
Gdybym, miast się wysypiać, znów brał się do wierszy.
       55 Mijają szybko lata i skubią niemało:
Żart, śmiechy, uczty, Wenus — gdzie to się podziało?
Na wiersz kolej. Cóż robić: i wena się gubi.
Do tego tyle gustów, nie każdy toż lubi:
Ty lubisz pieśń i odę, tamten jamby woli,
       60 Ów gawęd Bionejskich[2] chce i czarnej soli:[3]
Trzech właśnie biesiadników przy jednej zastawie,
A każdy sobie w innej smakuje potrawie.
Co dać? Czego ty nie chcesz, drugiemu ponętne,
A za czem ty przepadasz, to tamtemu wstrętne.
       65 Nadto, jak tu o jakim myśleć poemacie
W tej ciągłej krętaninie, w tym rzymskim kieracie?
»Ręcz za mniel!« woła jeden; odczyt przypomina
Drugi: rzuć wszystko; chory na wzgórzu Kwiryna,
Drugi na Awentynie: leć odwiedzić obu!
       70 No, wiesz, jak to bliziutko! — »Więc zażyj sposobu,
Puściuteńkie aleje:[4] nic myśli nie miesza«.
— Tu gorączka budownik z mułami pośpiesza;

  1. W. 53. cykuty kubek — wychylił, jak wiadomo, Sokrates skazany na śmierć przez sędziów ateńskich.
  2. W. 60. gawęd Bionejskich — satyr w guście Biona Borystenity, filozofa, żyjącego w III w. przed Chr., co »pierwszy poważnej matronie—filozofii sprawił barwne szaty hetery«, tj. poważne tematy lekko i dowcipnie traktował.
  3. W. 60. czarna sól — złośliwy żart, dowcip.
  4. W. 71. aleje — szerokie ulice zdala od śródmieścia, a więc spokojne i puste.