Strona:PL Horacy - Poezje.djvu/68

Ta strona została przepisana.


XXXIV[1]
NAWRÓT

Obłędny mędrek, skąpy czciciel bogów,
Rzadkom się jawił u święconych progów:
Dziś mój żagiel stawiam nawspaki
I znów dawnemi płynę szlaki.

       5 Bo Diespiter, co li czarne chmury
Jaskrawym gromem rozdziera, ponury,
Po jasnem niebie niespodzianie,
Grzmiąc, przejechał w lotnym rydwanie.

Drgła bryła ziemska i bieżące wody,
       10 Drgnął Styks, Tenaru straszne drgnęły schody[2],
Atlas drgnął mocarz, co świat wspiera!
Bóg mocen wszystko: on w proch ściera

  1. XXXIV. — ,Wyznawca Epikura, mało się troszczyłem o bogów: dziś wracam do dawnej wiary, bo oto z jasnego nieba padł grom, co zatrząsł całym światem. Jest Bóg, co się zajmuje sprawami ludzkiemi i w jednej chwili może dokonać zmian, rozumem niepojętych‘.
    Niema słusznego powodu wątpić: poeta maluje prawdziwe uczucie, wywołane nadzwyczajnem zjawiskiem. Że wrażenie nie było trwałe i H. znalazł się znowu pośród »trzody« Epikura, nie ulega również wątpieniu.
  2. W. 10. Tenaru schodyTaenaros — skalisty przylądek na Peloponezie (cap Matapan), gdzie w pobliskiej jaskini miało być zejście do podziemia — tu meton. świat podziemny.