Strona:PL Hugo Zathey - Powieść Era o życiu zagrobowem.pdf/3

Ta strona została uwierzytelniona.

wielu je popełnili, kolejno pokutować musieli — dziesięćkrotnie za każde przewinienie, t. j. po każdych stu latach, przyjętych za czas życia człowieczego, na nowo, żeby pokuta każdego grzesznika dziesięćkrotną była i ażeby n. p. ci, którzy winni byli śmieri wielu ludzi, albo zdradzili miasta i wojska oddając je w niewolę, albo jakąkolwiek inną popełnili zbrodnię, za wszystko to dziesięćkrotne męki cierpieli — jak znowu z drugiej strony żeby ci, którzy się dobrymi czynami zasłużyli, sprawiedliwymi byli i szanowali prawa Boga i natury, przynależną odebrali nagrodę.
Opowiadał dalej o tych, co w krótce po urodzeniu pomarli, ale to dłuższej wzmianki nie warte.
Za cześć i nieuszanowanie bogów i rodziców — jeszcze znaczniejsza wyznaczona jest nagroda i pokuta. Mówił bowiem, że w jego obecności jeden drugiego pytał, gdzieby był Ardiajos Wielki; — a Ardiajos ten, który był przed tysiącem lat samowładzcą (tyranem) jakiegoś miasta Pamfilji, zamordował, jak wieść niesie, ojca siwego i starszego brata i innych wielu dopuścił się zbrodni. Zapytany odpowiedział: nie ma go tu i podobno nigdy nie będzie! Między innemi strasznemi rzeczami widzieliśmy następującą: Gdyśmy zbliżyli się do przepaści chcąc iść do góry, ujrzeliśmy niespodzianie jego i innych znaczych grzeszników, po większej części tyranów.
Właśnie zamierzali wystąpić, ale zatrzymała ich przepaść, wyjąc przeraźliwie, skoro który z niepoprawnych w złości, albo taki, co jeszcze dostatecznie nie odpokutował, wyjść próbował. Na znane hasło zjawili się natychmiast męże dzikiego wejrzenia, ogniem zionący, i jednych rozdzieliwszy między siebie, wyprowadzali — Ardiajosowi zaś i innym związali ręce, nogi i głowę, rzucili ich o ziemię, obili i ściągnowszy z drogi wlekli po raniących kolcach krzaków, tłómacząc przechodzącym, dla czego ci tak cierpią i że ich prowadzą do Tartaru, dokąd są przeznaczeni. I nad wszelkie bojaźnie, których doznali, większą była obawa, żeby im się głos przeraźliwy słyszeć nie dał, kiedy do góry wstępować będą, i z najżywszą radością wstępował każdy, kiedy milczała przepaść.
Taka jest pokuta, taki wymiar nagrody i kary.
Gdy już siedm dni na łące zabawili, muszą wszycy dnia ósmego powstawszy w dalszą ruszać drogę i po czterech dniach dochodzą do miejsca, w którem widać światło rozlane w słupie ognistym na całem niebie i ziemi, mające wiele podobieństwa do tęczy, ale czystsze od niej i jaśniejsze. Uszedłszy jeszcze dzień drogi, weszli w nie i ze środka widzieli jego kończyny opasujące jakby wstęga niebo i skupiające jego obwód tak, jak okręt skupia podpora krzyżowa. Na kończynach tego światła umocowany jest kołowrót Ananki (Konieczności), obracający się nieustannie na jej łonie.[1]
Na wszystkich ośmiu kołach tego kołowrotu siedzą Syreny, obracając się znim razem i śpiewając niezmiennym harmonijnym głosem.

Na około w równem oddaleniu widać trzy inne kobiety w białych szatach z wieńcami na głowach; są to Moiry[2], Ananki córy: Lachezis, Klotho i Atropos,

  1. Opisanie wrzeciona do wyjaśnienia rzeczy zbyteczne opuszczamy.
  2. Parki.