Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Capreä i Roma Tom II.djvu/143

Ta strona została uwierzytelniona.

sko rycerskie, w którém krew nie powinna była popłynąć. Uganiały się naprzód za sobą do koła Spiny, potém stanęli jedni, zatrzymali się drudzy i starli raz i drugi; a młody Crispinus tak dzielnie nacierał na przeciwnika, że głos tłumu wnet mu przyznał zwycięztwo, okrzykując go Księciem młodzieży.
Neron milczał... ale w kilka dni potém Crispinus dłonią niewidzialną pchnięty w wodę, utonął.
Pomimo odwagi i zręczności chłopaków, lud niewiele smakował w téj igraszce obrzędowéj, niegdyś dla wojennéj wprawy ustanowionéj, dziś czczéj tylko szermierce i popisie, począł wołać o bestyarzy, o zwierzęta, o ostania należną a najpożądańszą dlań zabawę.
Dzień miał się ku zachodowi, zasłoną purpurową wiatr szeleścił nad głowami zwiastując burzę i grzmot przeciągły słychać było zdaleka... ale nie godziło się przerywać igrzyska...
Cyrk znowu zalegał tłum posługaczów.
Silva, Pancarpe! krzyczą uradowani widzowie, widząc żołnierzy niosących drzewa i rozsadzających je wśród areny. W jednéj chwili plac cały zmienia się jakby w las zielony, dziki zastęp bestyarzów występuje wśród rzęsistych oklasków.
Są to ludzie zawczasu na śmierć skazani, ale życia nie ceniący, niewolnicy, płatny najemnik, ostatni z ostatnich, których krew nie ma wartości,