Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Djabeł t.1,2 106.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

czy, znajdując ją nienaturalną, potem znikła nagle ze świata ówczesnego i mówić o niej przestali — bo co z oczów to z myśli. Dokąd się wówczas udała nie wiedziano nawet, błądziła w początku po kraju jeżdżąc na pozór bez celu, byle w miejscu nie siedzieć, potem z synem wyjechała za granicę i tam zamieszkała lat kilka.
Majątkiem tymczasem rządziła ciągle starościna Ordyńska, nie tylko swoim, ale i podczaszynej, bo na nim już znaczne miała sumy spłacane wierzycielom.
Dopominała się ona wnuka, a że syn dosyć obojętnej matce nie wielką był pociechą, odesłała go podczaszyna z Włoch do babki, w zamian otrzymawszy potrzebną jej na dalsze podróże sumę. Kilka tak lat Michał pod okiem staruszki wychowywał się w Głuszy, dopóki znów podczaszyna znudzona wszystkiem: Paryżem, Rzymem, Neapolem, Florencją, nie zleciała jednego poranku jak z obłoku do starego cichego domostwa.
Paliły ją jakieś fantazje, któremi się durzyła niemogąc zaspokoić, z kolei stawała się artystką, literatką, ogrodniczką, filozofką, i odrzucała co chwyciła zaledwie skosztowawszy. Przybywszy do Głuszy poczęła przebudowywać wszystko, przestawiać cały pałac ojcowski, zakładać ogrody, sprowadzać Francuzów, Włochów, Niemców, kupować książki, posągi, medale, osobliwości pod pozorem wychowywania syna, w istocie szukając lekarstwa w swym smutku.
Michaś teraz począł się wychowywać częścią przy babce, częścią u matki, która postanowiła na przekor staruszce, wykształcić go na wzór cudzoziemski. Powierzyła więc dziecię trochę podrosłe niejakiemu Labe