Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Djabeł t.1,2 198.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Jest to tylko sen o raju! i książę westchnął znowu głęboko.
— Doprawdy nie wiem, przerwał jenerał Baucher, co tam ma lepszego wasz Paryż, mości książe... Jużciż pięknych dam i nam nie braknie, polerowanego towarzystwa także, wielkich domów, dworu wspaniałego, zabaw a nawet teraz i teatrum mamy...
Książę jenerał rozśmiał się na całe gardło.
— Chce mi się z szambelanem Węgierskim powtórzyć o naszym teatrze — aż ku śnieżnym Tatrom — ale cóż to za teatr przy paryzkim! parodja tylko! Damom naszym nie uwłaczam, chociaż...
— Mości książę ostrożnie, za damy gotowiśmy się wszyscy pojedynkować, nie życzę się narażać...
— No, to lepiej o tem nie mówmy...
— Drażliwa materja zwłaszcza przy księżnej pani, która jest świetną gwiazdą naszego towarzystwa, pospieszył dodać Baucher z francuzką grzecznością.
— Oj! gwiazda to zaćmiona, śmiejąc się zawołała wojewodzicowa z poglądem w zwierciadło, niestety! potwierdzające ten wykrzyknik, — nie żartuj jenerale — ot lepiej, wstańmy od stołu, kawę ponieśli...
To mówiąc szepnęła coś na prędce w ucho strażnikowi i dwóm sekretarzom przywołanym skinieniem.
Wszyscy zatem przeszli do sali bawialnej, gdzie rozmawiając, cały stos listów przygotowanych podpisywała wojewodzicowa, a Kazimierz-Nestor zbliżył się tymczasem do podczaszyca, którego fizjonomia pełna młodzieńczego wdzięku, pociągnęła go nareszcie ku sobie. Poczęli rozmowę o przedmiotach obojętnych — książę jakby próbując nowopoznanego, z różnych go stron zaczepiał, uczeń Labe Poinsot wszakże zdał ten rodzaj egzaminu na pręd-