Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Djabeł t.1,2 225.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Prymas! prymas! cicho poczęli szeptać przytomni, a tu i Magda z ciekawością, zatknąwszy butel przechyliła się z za stołu ku szopce i przyglądać zaczęła.
Wtem figurka pierwsza przesunąwszy się przez teatr znikła nagle.
Jenerał pobladł, zatrząsł się, ale milczał.
Po pierwszym, znowu ktoś wysunął się w fioletach powoli, okręcił głową, skłonił, buziaka od ust posłał w stronę Magdy, i z za szopki tenże głos wywołał równie szparko:

Nadto skąpy dla kraju, dla duszek wspaniały,
Na oko patrjota, sercem Prusak cały.
Ma niektóre przymioty, lecz te ćmi niestety,
Niewdzięczność ku tej, co nań wdziała fiolety.

Śmiechy głośne, brawo! brawo! ksiądz biskup kujawski! poczęto wołać z różnych kątów. Jenerał z drugiemi nie mógł się wstrzymać od śmiechu, ale niepokój go opanował. — Co te jasełka znaczyć miały. Kto je tak dobrze urządził na pośmiewisko najwyższych dygnitarzy, co dalej wyjść z nich mogło?
Wtem, maleńka figureczka fertyczna wylazła i skłoniła się dość niezgrabnie, wlokąc za sobą długo rozpostartą chustkę od nosa, a głosik za nią wydzwonił:

Więcej fałszu niż wzrostu,
Gada niby po prostu.
Patrjota czuły,
Dla wakującej infuły.

— Biskup płocki! biskup płocki! zawołał sam jenerał, chichocząc mimowolnie — ale to mości panie, szepnął na ucho podczaszycowi, to nie są proste żarty tych ludzi, oni nie wiedzą co im za paszkwil podyktowano —