Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Djabeł t.1,2 230.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Palnął nam sztukę na odjezdnem!
Wystąpił jeszcze i ksiądz biskup Krasicki, strojno, wytwornie, z książeczką ślicznie oprawną w ręku, w rokiecie, z bukietem u niej, a deklamator mu przyciął:

Ten modny galant, nigdy mszy nie miewa,
Tylko z damami sursum corda śpiewa.

— Nic nie poszanowano! nic! zgroza! mruczał stary dworak zgrzytając zębami, tak że aż na siebie oczy patrzących obracał — cierpliwości! cierpliwości do końca!
Ale widowisko się przedłużało, gdyż satyryczny poeta chciał widać wyczerpać wszystkie znakomitsze postacie swojego czasu i nikomu płazem nie puścił.
Podczaszyc uśmiechnął się na widok księżnej wojewodzicowej mścisławskiej, której figurka dość dobrze ruchawą panią prezentowała.
Z za szopki dosłyszeli słowa:

Ojczyzny matka jedyna,
Kazia ma syna.
Króla zawsze łaje,
Gdy jej nic nie daje.

Na biskupów zwłaszcza ów nieznany poeta ząb szczególniejszy mieć musiał, bo żadnego z nich prawie bez przycinku nie minął; kolej przyszła na .........lskiego i temu darować nie myślał:

W uściech cnota, w sercu zdrada,
O ojczyźnie zawsze gada.
Siada blizko przy tronie,
W fioletowym robronie.

Nie zląkł się ten paszkwilista, ani księcia Stanisława Poniatowskiego, ani księcia jenerała ziem Podolskich, o którym tylko delikatnie powiedział:

Nie chce dać czuć swojej siły.