Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Djabeł t.3,4 058.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

bo mienił się uczniem Cagliostra, przebąkując niekiedy o tajemnicy robienia złota.
Tego wieczora goście napływać już zaczynali i salonik się napełniał, gdy Cerulli wszedł powoli, ukłonem wszystkich zimnym powitał, poufale podał rękę podczaszycowi i rozsiadł się w krześle obok kasztelana Ł....., głębokiem milczeniem, zamyśleniem lub półsłowem dwuznacznem zbywając zapytania, które mu zadawano.
Podczaszyc najmodniej strojny we frak papuziego koloru, w weście ze srebrnej lamy na tle blado-różowem, prześlicznie upudrowany i wyfryzowany misternie, w koronkach, które parę tysięcy talarów kosztować mogły, rozparty na kanapie, nogę założywszy na nogę, może dla pokazania przepysznych klamer u trzewików, bawił się dewizkami od zegarka, składającemi się z gruszek koralowych, ametystów i granatów, i z modnego naówczas bardzo sznurka z włosów, zakończonego kutasem brylantowym. Obok, marszałek sejmu, książę Nestor, przybyły tylko na chwilę, siedział smętny i zmęczony, za nim poseł inflantski, uderzający fizjognomią pełną dowcipu, życia i łagodności, dalej Wejssenhoff, Mostowski, Bielawski, Witten, jenerał Garczyński, koniuszy Kicki, a nawet Komarzewski, kupkami się pozbierali szepcąc między sobą.
Rozmowa zaczynała się ożywiać, bo któż się wówczas nie zajmował gorąco wszystkiem co w koło wyrastało jak grzyby na wiosnę, z nieporównaną szybkością zjawiając najniespodziewaniej.
Nigdy może umysły do większej czynności podbudzone nie były, nigdy wszyscy aż do najmniejszych, nie zajmowali się tak bardzo wypadkami bieżącemi. Mnóstwo mów, wierszy, epigramatów, rozpraw, paszkwilów,