Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Djabeł t.3,4 194.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

wiek przypomnę, dobrze wiedząc kiedyś się urodził, anno jeszcze....
— Po co te przypomnienia — przerwał Kasper — stary, no to stary, ale jary! i kwita! i kwita! Alem się jak wmość co drzemiesz ciągle nie wyżył i nie zszarzał. A wdówka! prawda — ut sic!
Złożył cztery palce w kupkę i pocałował.
— Co prawda to prawda — miła! nieszpetna kobiecina, a mówisz że i grosz jest?
— Ba, cicho szepnął Kasper połykając ślinkę.
Kamienica! porządki i — kufereczek! kufercio! a! Albom bardzo tępy, albo tak lekko ceniąc, kilkanaście tysięcy talarów oszacować je można — posażek piękny! a żem kawaler, dodał mrugając oczkiem siwak — ona wdowa, zapis mi się należy — to rerum natura!
Jan milczał, Anna się śmiała, bo byli weszli do izby i tu już rozprawiali....
— Nie zapominajże Anusiu, żeśmy do niej zaproszeni wszyscy na poobiednią kawę, dołożył Kasper — zobaczycie ją w domu! rządna niewiasta!
Słodkie uśmiechy i słówka mniemanej wdowy nie ułudziły dotąd Anny, nie wzięły ją wcale za serce, ale w tęsknem jej życiu, ta rozrywka którą obiecywała nowa znajomość, nie była do odrzucenia. Nie gniewała się że jej ktoś przybędzie, do kogo czasem słowo przemówić by można, u kogo trochę się rozerwać w smutku. Po obiedzie ubrała się skromnie ale starannie, a że pan Kasper wciąż na stary srebrny zegarek spoglądał, któremu że większego indexa brakło, pokazywał co chciał i co mu kazano, przed czwartą jeszcze ruszyli w odwiedziny.
Szwęsia przyjęła ich znowu na dole, w tych dwóch dość ciasnych izdebkach, przystrojonych tak skromnie i