Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom I.djvu/049

Ta strona została uwierzytelniona.

godzi się na niego rachować, że jej przeciwko matce bronić będzie.
Wstał pan Boner potrząsając głową.
— Przeciwko miłości dla żony, jest tu miłostek bez miary, coraz świeżych, a coraz poważniejszych, są dawne ulubienice... a ona matka, Boże mi przebacz porównanie, jak ona Neronowa Agryppina nad umysłem syna potęgę ma wielką.
— Tak jest — potwierdził biskup Samuel — Patrzaliśmy na wychowanie królewicza, które na to jedynie obrachowanem było, aby władzę wielką nad umysłem jego osięgnąć.
Domagali się głośno a mocno panowie wszyscy, aby młody pan wychowanie odebrał męzkie, rycerskie, bo choć chwilami pokój mamy, nigdy bezpiecznemi od sąsiadów nazwać się nie możemy. Wojna jest przeznaczeniem naszem, wojna rzemiosłem. Nie dała Bona uczynić syna wojownikiem, odebrała i w fraucymerze zawarła, pieszcząc go aby zmięknął... od ojca go trzyma daleko, od ludzi oddziela, od świata zasłania podwiką... czegóż się po nim spodziewać?
Wtem pan Seweryn Boner przerwał.
— Tak ci ostatecznie źle może nie jest, jakby być mogło — rzekł. — Znam ja młodego króla od dziecinnych lat jego. Pan niepospolitych umysłu przymiotów, a i serca wielkiego, szlachetności wielkiej.